czwartek, 22 grudnia 2016

"maracja"

Początek lat 90. Spółdzielnia mleczarska Maćkowy rzuciła na rynek jogurty smakowe. I to jakie! Oprócz truskawki,  maliny, marchewki trochę egzotyki: ananasa, mango (chyba)  i Marakuję!
Nabiał z Maćków sprzedawano w budach -szczękach,  a także w sklepie firmowym mleczarni na dworcu PKP Gdańsk Główny! Takie mam wspomnienia ;-)
Pamiętam też ze spółdzielnia promowała się w radiu Gdańsk i była sponsorem konkursów. I był taki jeden konkurs,  w którym trzeba było podać trzy smaki jogurtów Maćkowy. I zadzwonił słuchacz i powiedział dwa,  a trzeciego szukał w głowie. I tak myślał i myślał na antenie aż w końcu krzyknął - "wiem wiem! MARACJA" ;)
No i takie mam skojarzenie z marakują;)
Wstyd się przyznać,  ale do przyjazdu do Muine nie wiedziałam jak marakuja, czy inaczej passion fruit, wygląda i smakuje bez jogurtu ;-)
A w Mui Ne serwują ją nam codziennie na śniadanie! Jest przepyszna,  trochę kwasna,  wyjadamy ją łyżeczką i  cudownie się komponuje z jogurtem (ha ha ha wiedziały Maćki co robią).
Tylko Marta jakoś się nie chce przekonać,  ale jeszcze tydzień przed nami,  więc może się skusi ;-)
W ogóle zastanawia mnie skąd w polskim języku takie pokręcone nazwy owoców: np karambola,  pitaja, marakuja , bo w angielskim jakby prościej i bardziej obrazowo się nazywają: star fruit,  dragon fruit,  passion fruit..
W sumie jak posłuchać gości z Rosji,  to mają chyba takie nazwy jak w polskim języku,  wiec chyba stąd. Ale to chyba temat do prześledzenia i na inny wpis na blogu  ;-)
Miłego dnia i smacznego śniadania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz