O jena.. Dojechaliśmy szczęśliwie. W drugim samolocie Stachu dostał nawet łóżeczko do spania mocowane do ściany... O i to było naprawdę super, bo spał tam sobie większość czasu. Generalnie spory bagaż mamy i przemieszczanie z nim nie jest łatwe, ale udało się ;-) Całe szczęście między samolotami bagaże przerzucila linia lotnicza ;-)
Ponad godzinę zajęło nam nabycie wiz, bo zapomnialam, że oprócz promes wizowych, które mieliśmy już wcześniej, do każdej wizy trzeba wypełnić szczegółowy formularz i trzeba było to zrobić na miejscu... A tam tyle danych... Szok. Trochę to irytujące, zwłaszcza gdy pi plecach płynie pot, dużo potu. No ale udało się i ruszyliśmy taksówką do hotelu.... A trasa hmmm wśród tysięcy motorkow trabiacych non stop ;-) chaos i hałas ;-) ciekawe.
piątek, 9 grudnia 2016
Dluuuga podróż
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz