Nabylam wczoraj herbatę zieloną. Danh tra sam. Tak się nazywa. Niestety sprzedawca ani po angielsku ani pa ruskij nie gawarił wiec tak naprawdę kupiłam kota w worku. I wieczorem resztkami sił googlowałam aż wygooglowałam, że tak jest to herbata zielona, z dodatkiem liści pandan (ponoć cudowny aromat), ananasa i żenszenia. Bardzo popularna w południowym Wietnamie i pozyskiwana w tradycyjny sposób, uprawiana na wysokości 900 m npm.
Potem było kolejne pytanie do wujka Google 'a: how to brew this shit? ;-)
Ponoć trzeba zalać liście na 2 minuty przegotowaną wodą o temperaturze 80 st C, po czym rozlać do kubków. Dłuższe zaparzanie powoduje zmianę smaku na gorzki, wiec nie poleca się.
Można za to fusy zalewać w ten sposób 3 lub 4 krotnie.
Sprawdzimy w domu ;-)
wtorek, 27 grudnia 2016
Herbata zielona
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz