środa, 17 sierpnia 2016

Śląski dom i vyzne hagi

Nie wiem czy z wiekiem spada umiejętność czytania mapy, czy też może lazenie po górach z Marta i Stachem na barkach tak nas spowalnia, ale dziś zrobiliśmy jak dla mnie trochę za duży hardkor.
W naszych wędrówkach z Szymonem po Tatrach słowackich, które skończyliśmy w 2005roku przeszliśmy kilometry po prawie wszystkich dolinach w Tatrach wysokich... Nie byliśmy chyba tylko w wielickiej i na polskim grzebieniu i tej od kolejki w wyznych hagach -batyżowskiej. No to się tam dziś wybraliśmy...dolinką do śląskiego domu a potem tylko do batyżowskiego stawu i zaraz od stawu w dół żółtym szlakiem do vyznych hagow.
No i nam się czasy przejść przestały zgadzać :-( a zejście tym żółtym szlakiem... było mega strome... I zajęło nam znacznie więcej czasu niż napisali na drogowskazie. Ale się udało.
Podsumowując musze napisać, że Marta to bardzo dzielny mały zuch,  niczym kozica pięła się w górę i dół. I nie marudzila ;-) kiedy pojawiał się kryzys lądowała u taty na plecach.
A stasio raz u taty w deuterze,  raz u mnie w tuli ,  tez mega dzielnie głównie spał.
No i brawa dla Pana taty, że dzieciarnie do spoly ze mną nosił,  a humor dopisywal ;-) jutro marzy mi się jakiś lajcik ;-)

3 komentarze:

  1. o bosze i nie baliście się że stracicie równowagę aboco? to pisałam ja ruda;)) ps. podziwiam bo M to już na lekką nie wygląda...

    OdpowiedzUsuń
  2. haaa i udało mi się w końcu przebrnąć weryfikację nie jestem robotem;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dajemy radę, dzieciarnia tez, chociaż strach i stres jest ;)

    OdpowiedzUsuń