Dziś w Kolibkach Jasio B.wyprawial swoje 5urodziny. Było super, Panie porwaly dzieciarnie, się działo i na pewno było ciekawiej niż w centrum handlowym ;-) przesiąknięci dymem z ogniska wróciliśmy do domu, ale na klatce schodowej okazało się,że wieczór się jeszcze nie zakończy.
Niestety zaraz po wejściu na klatkę Marcie "uciekł zając"... i o schody rozciela sobie brodę :'( co za niefart, :-(
Panika panika u mnie, ryk u Marty. Wieczór zakończyliśmy więc na SORze.
Marta ma trzy szwy, będzie blizna. Jak u prawdziwego rycerza! Przy okazji zrobiliśmy wiec pasowanie na rycerza i od dziś Marta nazywa się
Marta z Sanhuberto ;-)
Uff dobranoc.
PS2. hmmm wiecie co? naprawde fajnie, ze dzieciecy SOR jest taki kolorowy, pomalowany w wesola łąkę, bo wyobraźcie sobie, ze ta nasza zaryczana i zakrwawiona gapa w momencie wejscia na oddział przestała się trząść i wyrwało jej się "ojej! jak tu ładnie!" całości dopełniła pani pielegniarka w fioletowo-różowych włosach (niczym twilight?) i kącik z zabawkami! Super:)
Pio też miał kiedyś brodę zszywaną... będzie dobrze :-)
OdpowiedzUsuń